Ale żyjemy:).
Dzieciaki chore oba były. Starsze dziecię już na szczęście zdrowe i poszło do szkoły - obyło się bez antybiotyku. Kaszel tylko został.
Z Młodą ciut gorzej - właśnie zaczęliśmy drugi antybiotyk. Poprawa jest, do pełni szczęścia troszkę jednak brakuje. Mnie też ta franca dopadła. Sił mi brak na robótki, ale przez te dwa tygodnie coś tam jednak dziergałam. Oczywiście, nie skończyłam nic zaczętego. Poszłam dalej i zaczęłam nowe.
Wstyd się przyznać, ale sal-a na święta to ja chyba nie skończę... Nie mogę trzymać igły - mam zbyt zniszczone ręce po sprzątaniu po remoncie.
Niemniej jednak próbuję coś dziubać. Powstały więc podkładki, jeszcze nie uprane:
Nie są niebieskie!!! tylko turkusowo-morsko-szmaragdowe ;). W sumie 7 szt. Zostało mi bawełny jeszcze na dwie sztuki.
Ponieważ zima wróciła, zrobiłam sobie baaaaaaaardzo prosty otulacz:
Zdjęcie jakieś jasne wyszło. Kolory są dość ciemne.
No i na koniec - mam już płytki w kuchni i zaczęliśmy malowanie.!!! Zdjęcia są robione już jakiś czas temu, kuchnia wygląda w rzeczywistości dużo lepiej - jest posprzątana :)
podkładki super:) ja mam fioła na punkcie takich drobiazgów :)
OdpowiedzUsuńa kuchnia zapowiada sie pięknie :)
sliczne podkadki... a kuchnia wyglada rewelacyjnie:-)
OdpowiedzUsuńjejciuś jak ja Ci zazdroszczę pięknej kuchni. Moja już woła o całkowite złomowanie i wymianę wszystkiego od zera, ehhh może jak wygram na loterii to remont sobie zrobię.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to z niema mi spadłaś z tymi podkładkami. Moja przyjaciółka mnie męczy żebym jej zrobiła takie kwiatuszkowe właśnie. Odgapię sobie coooo?